Zaraz po nocy sylwestrowej (01.01.2010) wybrałem się na jedną z ulubionych rzek Podlasia. Pogoda nie rozpieszczała, bo przez kilka godzin padał śnieg, a temperatura powietrza miała około -5 stopnia. Do tego był nieprzyjemny i bardzo zimny wiatr. Na szczęście wiało tylko do południa, a później przestało. Woda w rzece lodowata i dość niska, jak na tę porę roku. To niestety także utrudniło połowy. Pokonując pierwsze zakręty już wiedziałem, że będzie ciężko. Pstrągi prawie w ogóle nie reagowały na przynęty. Jednak były takie okresy w ciągu dnia, że ryby nieco się uaktywniały. Brały, ale bardzo, bardzo ostrożnie i delikatnie. Niestety większość ryb, które w ogóle udało mi się zaciąć, wypięło się podczas holu. Jak zauważyłem, wszystkie pstrągi były zapięte za tylną kotwiczkę woblera, czyli oznaczało to, że ryby nie żerowały za dobrze, a jedynie odganiały przynętę, jako intruza. Po kilku spiętych pstrągach, myślałem, że tego dnia już nic z tego nie będzie. Jednak na jednym z przewężeń rzeki, w końcu udało mi się zaciąć pstrąga i go wyholować. Tego dnia, do godziny 15.00 udało mi się wyholować 4 pstrągi. Niestety nie za duże, bo największa ryba miała 35 centymetrów. Około 6-7 ryb spięło mi się podczas holu. Dodatkowo miałem kilka bardzo delikatnych brań i dwa wyjścia ryb 40+.
Na pstrągi miałem się wybrać także następnego dnia (02.01.2010) jednak moje plany całkowicie pokrzyżowała temperatura powietrza -12 stopni. Wiedząc jak słabo brały pstrągi poprzedniego dnia, musiałem zrezygnować.
Mimo wszystko nowy sezon pstrągowy 2010 uważam za otwarty 🙂
(Sebastian Kalkowski, 04.01.2010)