W miniony weekend mieliśmy kolejnych Gości chętnych do połowów nad rzeką. Zabraliśmy ich nad Narew, ponieważ nasz wcześniejszy rekonesans nad tą rzeką, przyniósł nam piękne szczupaki i sandacze. Mateusz znalazł zgrupowanie dużych szczupaków, co na Narwi nie zdarza się zbyt często. Poza tym, na jednej z naszych miejscówek, po zmroku brały piękne sandacze.
Po spotkaniu z naszymi Gośćmi udaliśmy się na wcześniej wytypowane miejsca. Pogoda była dobra, ponieważ lekko się ociepliło. Na plecach czuliśmy delikatny wiatr, a co jakiś czas padał deszcz. Po dotarciu na miejsce zaczęło się bardzo pechowo… Niestety, ale w ten weekend pech nas nie odpuszczał. Jak się okazało, we wcześniej wytypowanym miejscu nadal grupowały się szczupaki. Było ich całkiem sporo, jednak brania szczupaków były nadzwyczaj chimeryczne. Ryby brały, bo mieliśmy w sumie około 10 brań w krótkim czasie, ale wszystkie brania były bardzo, bardzo delikatne i w zasadzie trudne do zacięcia. Pech chciał, że wszystkie ryby, które udało nam się zaciąć, były bardzo płytko zahaczone, za samą krawędź pyska i większość ryb wypięła się podczas holu. Dobrze zacięte były tylko małe szczupaki, niestety około wymiarowe. Ale na tym nie skończył się pech, bo Mateusz w pewnej chwili zaciął dużego szczupaka. Rybę oceniliśmy na ponad metr! Ryba po zacięciu walczyła zaciekle, cały czas płynąc przy dnie rzeki. Ryba walczyła kilka minut i w pewnym momencie weszła w zatopione zwalisko i tam już została. Przynęta wbiła się w drewno i wyhaczyła szczupaka… Pech to pech na całego 🙁
Sandacze, które próbowaliśmy łowić, także nie brały za dobrze i udało nam się wyholować tylko małe rybki.
Jednak pech minął i przerodził się w szczęśliwe chwile. Jednego z Gości Marcina, postanowiłem zabrać na miejscówkę, na której nie byłem od conajmniej kilku miesięcy. W tym roku Narwią przeszła dość wysoka woda i postanowiliśmy sprawdzić, czy na miejscówce coś się przypadkiem nie zmieniło. Już w pierwszych rzutach wiedziałem, że miejscówka została odsypana z piachu i prawdopodobnie przyniesie nam jakąś ładną rybę. Wzdłuż brzegu odsypała się piękna kamienisto-żwirowa rynna. Od zawsze wiedziałem, że w tej rynnie na jesieni grupują się duże brzany i potrafi tam wziąć ładny sandacz, czy szczupak. Rynnę zaczęliśmy obławiać niedużymi twisterami obciążonymi tak, aby można było je z łatwością prowadzić przy samym dnie. Pierwsze branie miałem dość szybko, jednak nie udało mi się go zaciąć. Później miałem kolejne branie, jednak tak samo nie zacięte. W pewnym momencie mój Gość Marcin krzyczy, że zaciął rybę. Jak tylko spojrzałem na niego od razu wiedziałem, że jest to duża ryba. Nareszcie – pech minął! Po dość długim holu i kilku odjazdach w górę i w dół nurtu, ryba pokazała się przy powierzchni. Była to oczywiście duża jesienna brzana. Prawidłowo zacięta i bardzo waleczna. Szybko doszedłem do podholowanej brzany i pewnym chwytem wyciągnąłem ją nad wodę. Już wiedziałem, że to wspaniały okaz i dodatkowo bardzo gruba ryba. Oczywiście zrobiliśmy kilka zdjęć i szybko wypuściliśmy rybę z powrotem do wody. Ryba w dobrej kondycji odpłynęła w kierunku swojej głębokiej rynny. Tak więc, nasz pech przerodził się w szczęście i to nie byle jakie! 🙂
(Sebastian i Mateusz Kalkowski, 28.10.2009)