Wiedziałem, że pstrągi żyją w niewielkich rzeczkach. No ale są granice, których nawet szlachetne ryby mogłyby nie przekraczać. Pierwsze rzuty oczywiście za mocne, wobler ląduje na drugim brzegu. Dobre jest to, że gdybym nie mógł go odczepić, to zawsze mogę sobie przeskoczyć przez rzekę. Szybko odnajdujemy miejsca zaznaczone na mapce. Tomek łowi pstrążka. Super, śliczna ryba. Ja idę drugim brzegiem. To nie był najlepszy pomysł, bowiem obrana trasa oznacza właściwie bieg przez płotki – płoty autochtonów, wchodzące do rzeki! Łowimy jeszcze trochę w tym miejscu i zmieniamy miejscówkę. Narasta irytacja i szacunek dla osób, które w takich siurkach łowiš pstrągi. Rzeka ma pół metra głębokości, na brzegu leżą miliony gałązek, których trzask słychać na kilometr. Znajduję w końcu interesujące miejsce- ładny łuk z dużo głębszą i spokojną wodą. Pech chciał, że jeżeli stał tam pstrąg, to wlazłem mu na głowę. Jeszcze dużo nauki przede mną…