Trzy lata temu za szafąw rodzinnym domu znalazłem swoją starą wędkę – 3 metry, ciężar wyrzutu do 60 gram. Mój Boże, niemal zapomniałem, że kiedyś z taką pasją jeździłem nad jeziora łowiąc swoje pierwsze szczupaki. Zawsze interesowało mnie łowienie na sztuczne przynęty. Spinning nie oznaczał bowiem ubrudzonych rąk zanętą, konieczności trzymania w lodówce robaków i kilogramów leszczowego śluzu na ubraniu. Gruntowe zasiadki czy sondowanie dnia przy spławiku to nie dla mnie. No dobrze, zabieram wędkę do domu. Jeszcze tylko muszę znaleźć kartę wędkarską. Naprawdę 15 lat temu tak wyglądałem.