Po zakończeniu okresu ochronnego (15.05.-15.06.) przez następne trzy tygodnie trwało prawdziwe eldorado. Bassy intensywnie żerowały na przebywających w zatoce olbrzymich stadach sand eel’i (tobiaszy). Nie miała wtedy znaczenia pogoda, siła i kierunek wiatru oraz pływ morza. Bassy brały bardzo agresywnie. W tym czasie udało nam się złowić kilka przyzwoitych sztuk w granicach 70 cm. Oprócz bassów trafiały się trocie i makrele, a nawet jedna płaszczka! Niestety, na początku lipca zaczęła zmieniać się diametralnie pogoda. Zrobiło się zimno i wietrznie. Najpierw z zatoki zniknęły tobiasze, a za nimi bassy. Zmusiło mnie to do zmiany miejsca i taktyki. Swoim doświadczeniem podzielili się ze mną moi przyjaciele, mieszkający od ponad 30 lat w Irlandii, Anglicy David i Bob. Wspólne „bassowanie” zaowocowało kilkoma okazami złowionymi na przynęty powierzchniowe – Yo Zuri, Lucky Craft oraz nową , dużą wersję sprawdzonego już powirzchniowca Tapsa. Największą zaletą nowych miejsc jest to, że bassy aktywne są w nich cały dzień, 365 dni w roku (oczywiście jeżeli pogoda pozwoli na wędkowanie) i co ciekawe średnia masa łowionych ryb to 3-4 kg. Istnieje też bardzo duża szansa złowienia ryby dwucyfrowej, czyli przekraczającej magiczną granicę 10 lbs wagi. Pozdrowienia z Dingle. Tomek Ekert
(28.09.2009)