» Przypowierzchniowe sandacze

Przypowierzchniowe sandacze

Łowienie sandaczy to nie tylko guma, wobler SDR, czy inna głęboko schodząca przynęta. To nie tylko przeczesywanie dołów, rynien, spadków dna, głębokich blatów, czy chociażby okolic głębokich zwalisk, drzew i faszyny.

Sandacz, jak zresztą większość naszych rodzimych drapieżników, lubi żerować także w przypowierzchniowych warstwach wody. „Mętnooki” z premedytacją ściga swoją ofiarę, która przebywa blisko powierzchni. Wówczas staje się prawdziwym łowcą, pokazuje swoje „kły” i jest ogromnie drapieżny. Z najbliższymi towarzyszami wypraw wędkarskich nazywamy go wówczas „rzecznym psem”.

10

W pewnych, ustalonych częściach dnia, sandacze zaczynają żerować na drobnicy, która ustawia się blisko powierzchni wody. Jak z zegarkiem w ręku wpływają stadem we wcześniej upatrzone łowisko i zaczynają robić pogrom wśród innych ryb. Najczęściej są to miejsca stosunkowo płytkie, ale oczywiście nie zawsze. Najlepsze są takie miejsca, gdzie w okolicy główny nurt obmywa brzeg lub jakąś wodną przeszkodę, np. okolice przelewów, czy raf. Bardzo typowym rzecznym miejscem, gdzie sandacze wychodzą na żer bliżej powierzchni wody są brzegowe opaski oraz dzikie burty.

14

Miejsca te powinny dodatkowo charakteryzować się dość znacznym uciągiem wody oraz powinny posiadać, tzw. warkocze utworzone przez nurt rzeki, odbijający się od wodnych przeszkód. W okolicy takich warkoczy zbierają się większe stada drobnicy, która przyciąga za sobą drapieżniki. Te obydwa typy miejsc są dobrymi łowiskami jesiennymi i począwszy od września, warto się do nich przyłożyć w poszukiwaniu sandaczy. Jednak są pewne wyjątki, o których już nie raz się przekonałem. Przy odpowiednich warunkach, sandacze podchodzą pod takie miejsca nawet latem. I to nawet jak jest bardzo gorąco. Są to jednak wyjątki od reguły i znalezienie dobrych letnich miejsc żerowania sandaczy jest stosunkowo trudne.

91

Jak już wspomniałem, sandacze, które wychodzą do przypowierzchniowego żerowania, robią to w ustalonych godzinach. Zauważyłem, że robią to także w ciągu dnia, ale największe okazy najczęściej możemy spotkać wieczorem, późną nocą lub nawet nad samym ranem.

6

5

Niestety sama wiedza o miejscach, w których możemy spodziewać się, że sandacze wychodzą na żer, nie wystarczy. Aby dobrze to sprawdzić trzeba bywać na łowisku jak najczęściej, by w końcu trafić upragniony moment, kiedy ryby wyjdą na żerowisko. Wyczucie godzin, w których ryby będą w łowisku stanowi mocny trzon w osiągnięciu naszego sukcesu. Wówczas możemy być prawie pewni, że w następnych dniach, o tej samej godzinie, na tej samej miejscówce pojawi się stado wygłodniałych „rzecznych psów”. Oczywiście to czy stado przyjdzie na łowisko zależy także od wielu innych czynników, jak chociażby stanu wody, czy pogody. Jednak przy ściśle określonych warunkach, ryby podchodzą zgodnie z zegarem.

21

Znając potencjalne miejsca, gdzie mogą podejść sandacze, trzeba się jakoś do nich dobrać. I tutaj pozostawiamy w domu wszystkie przeciążone gumy, czy inne głęboko schodzące wabiki. Musimy zacząć myśleć jak płytko żerujący sandacz i zacząć udawać naszą przynętą jego ofiarę. Ważnym elementem okazuje się także znajomość głębokości wody, w jakiej żerują sandacze. To, że ryby będą blisko powierzchni, nie oznacza, że będą przy samej tafli wody. Sandacze mogą żerować nawet 2 czy 1 metr poniżej powierzchni. Uzależnione jest to także od ogólnej głębokości łowiska. Opaski, burty i inne miejscówki, na których łowię są bardzo zróżnicowane pod względem głębokości. Są to zarówno miejsca płytkie o głębokości do 1 metra, a także miejsca z dużo głębszą 5-6 metrową wodą. Co ciekawe, miejsca są także zróżnicowane pod względem samego wyglądu. Są to kamieniste, czy faszynowe opaski, kamieniste rafy, dzikie piaskowe lub gliniaste burty oraz przykosy, a nawet zwykłe łachy piachu. Ponadto to czy sandacze będą podchodziły bliżej brzegu i do powierzchni zależy od ilości stad drobnicy, która tam przebywa.

111

Jak widać, miejsca są dość zróżnicowane i aby złowić upragnionego sandacza, należy dobrać się do niego w zupełnie inny sposób. Osobiście poszukując powierzchniowych sandaczy, najczęściej stosuję płytko schodzące woblery oraz lekko obciążone przynęty gumowe, głównie rippery i twistery. Swój arsenał dzielę na 3 grupy przynęt, stosując je w zależności od łowiska, w którym będę wędkował.

121

Do pierwszej grupy należą dość duże woblery płytko chodzące w wielkościach od 8 do około 12 centymetrów. Wybór wielkości woblera uzależniam od wielkości potencjalnej zdobyczy, która w danej chwili jest w łowisku. Woblery te charakteryzuje wydłużony, uklejo podobny kształt, krótki ster, najczęściej umocowany prawie prostopadle do korpusu woblera oraz dość spowolniona i mało agresywna praca przynęty. Tego typu wabiki są na tyle zróżnicowane, że dają nam możliwość obłowienia wierzchnich warstw wody, ale na różnych głębokościach, od 0,4 do około 2 metrów. Ponadto wybierając wersję pływającą lub tonącą przynęty, mamy jeszcze większe spektrum zastosowań. Jak już wspominałem, praca tych przynęt powinna być stonowana, ale bywają przypadki, że sandacz atakuje bardzo agresywny wobler, np. dużego łamańca (jointed). Jak zauważyłem, przy łowieniu żerujących przypowierzchniowych sandaczy, kolor woblera nie ma znaczenia. Stosuję z podobnym skutkiem, zarówno woblery stonowane w naturalnych barwach, jak i woblery w zupełnie wściekłych kolorach. Woblery z tej grupy służą mi do obławiania głębszych kamienistych opasek, głębokich rynien, przy dzikich burtach oraz głębszych przykos, czy nawet głębokich krawędzi łach piachu.

41

15

Drugą grupę przynęt także stanowią woblery, jednak zdecydowanie mniejsze. W wielkościach od 5 do 8 centymetrów. Podobnie jak woblery z poprzedniej grupy, te także charakteryzują się uklejo podobnym korpusem, krótkim sterem oraz stonowaną, lekko wyczuwalną pracą. Te woblery stosuję w płytkich łowiskach, gdzie woda często nie przekracza 1 metra. Gdy w takim miejscu znajduje się odpowiednia ilość pokarmu, to nawet największe sandacze potrafią je regularnie odwiedzać. Ponieważ łowiska są płytkie, więc mogę je starannie obłowić tylko takimi małymi, płytko chodzącymi woblerami. Stosując taki nieduży wabik, unikam zaczepiania przynętą o podwodne przeszkody. Częste zaczepianie przynętą o nie lub o dno powodują płoszenie drobnicy, co w rezultacie doprowadza do spłoszenia drapieżników. Tego typu woblery sprawdzają się najlepiej w okolicach płytkich kamienisk oraz płytkich opasek i burt brzegowych.

8

Woblery z pierwszej i drugiej grupy prowadzę podobnie. Oddaję rzuty prostopadle do nurtu rzeki. Wobler prowadzę wolno zwijając linkę. Najpierw pozwalam mu płynąć wachlarzem w kierunku brzegu, a później powoli zwijam go w swoim kierunku. Jeżeli tego typu prowadzenie nie przynosi rezultatu to próbuję robić przerwy w zwijaniu, pozwalając przynęcie stanąć w nurcie lub robię zupełnie odwrotnie, od czasu do czasu agresywniej podszarpując przynętę. Na łowisku sami ustalimy, jakie prowadzenie będzie lepsze w danej chwili.

13

Ostatnią grupą przynęt, które stosuję na przypowierzchniowe sandacze są wabiki gumowe. Głównie stosuję rippery oraz twistery w wielkościach od 7 do 10 centymetrów. Zbroję je w główki jigowe, a ciężar dobieram do głębokości łowiska. Jednak najczęściej rzadko przekraczam ciężar główki więcej niż 15 gramów. Guma powinna pracować nie głębiej niż 1,5 do 2 metrów pod powierzchnią. Żerująca ryba odnajdzie ją bez jakiegokolwiek problemu. Podobnie jak w przypadku woblerów, barwa gumy nie ma dla mnie znaczenia. Łowię na różnego rodzaju kolory, począwszy od stonowanych jasnych, skończywszy na wściekłych seledynach. Gumy stosuję najczęściej w głębszych miejscówkach oraz tam gdzie jest większa ilość zaczepów. Najczęściej są to stare porozrywane opaski, wysokie burty i duże przykosy.

7

31

Przynęty gumowe prowadzę podobnie jak woblery. Po rzucie prostopadle do nurtu, prowadzę przynętę wachlarzem w kierunku brzegu, a później ściągam ją jednostajnie wzdłuż opaski lub burty. Oczywiście i w tym przypadku urozmaicam pracę przynęty różnego rodzaju przestojami lub podciągnięciami. Jednak przynęta prawie nigdy nie jest prowadzona przeze mnie agresywnie i nigdy nie pozwalam jej opaść w okolice dna. Staram się utrzymać ją cały czas na tej samej głębokości. Można to osiągnąć, dobierając odpowiednio ciężar główki jigowej do głębokości łowiska i siły nurtu.

1

Sandacz to typowy drapieżnik. To ciekawa ryba, która dość często zaskakuje nas swoim zachowaniem. Potrafi być bardzo agresywny, a także bardzo spokojny i dostojny. Duży okaz potrafi przysporzyć nam mnóstwo zabawy podczas holu i wycisnąć z nas mnóstwo adrenaliny. Mając to na uwadze pamiętajmy, aby wypuszczać sandacze. Przyroda na pewno nam to wynagrodzi w przyszłości i może następny złowiony przez nas sandacz okaże się prawdziwym, wielkim „rzecznym psem”.

Sebastian „rognis_oko” Kalkowski (jesień 2008)

Zdjęcia: rognis_oko, Mateusz Kalkowski, Maciejowaty